Dzisiejszy post będzie w bardzo malkontentnym tonie, ale nie zabraknie, myślę, też humoru, oczywiście w granicach tak zwanej normy. Powinnam opatrzyć go dosyć rozbudowanym wstępem, do niczego nie prowadzących wywodów, tak aby od razu ukazać Wam sedno sprawy. Właściwie po części już to robię, a mianowicie, pierdolęgłupotrzypotrzyNAWIJAKszalonaM, że ciężko zrozumieć, chociaż się nie piło!
Tak, dzisiejszy post, inspirowany naszym społecznym funkcjonowaniem w świecie, jest o niczym innym jak o paplaniu. O tym jak rozmówca, mniej lub bardziej zgrabnie (a przeważnie bardziej), serwuje nam stek pięknie zapakowanych bzdur, będąc przekonanym o swojej elokwencji i megazajebistym przeintelektualizowaniu.