Zdarza Wam się zastanowić przez chwilę czy ten hipster siedzący na ławce nie jest przypadkiem menelem, albo odwrotnie? Pewnie nie bo to głupie. Bo i po co się zastanawiać nad takimi rzeczami. Ja bardzo często spotykam kloszarda w New Balance'ach, albo swetrze, który chętnie chciałabym przygarnąć (nie no bez przesady, żartowałam).
Ale spotykam różnych ciekawych typków. Wy pewnie też i to wcale nie jest miłe. Wcale też nie piszę, tego, żeby się z pewnej grupy społecznej naśmiewać. Dobrze, że modnymi elementami garderoby mogą wtopić się w tłum. Nie dziwi mnie wcale to, że ubierają się powiedzielibyśmy hipstersko, zastanawia mnie jedno, dlaczego my ubieramy się tak jak oni?
Moja tramwajowa historia: ja stoję, koło mnie na siedzeniu elegancka pani, w szykownym bordowym płaszczu, z futerkiem, jakby wyszła z teatru. Fryzura trochę dziwna, rozkudlana, ale płaszcz i spódnica niczego sobie. Naprawdę, Francja elegancja. Dopiero kiedy wysiada, wodzę za nią wzrokiem z odjeżdżającej ósemki, moim oczom ukazuje się prawa stopa elegancko skomponowana z całością w postaci jakiegoś skórzanego trzewika i zaraz za nią druga, nie wierzę, że to dwie stopy należące do jednego tułowia ubranego w bordową wełnę, na drugiej stopie klapek Kubota.